poniedziałek, 21 października 2013

BOISZ SIĘ LATAĆ? UNIEŚ SIĘ BEZ LĘKU!

Ilekroć zestresowany wchodzisz na pokład, zawsze obiecujesz sobie, że to ostatni raz. Twój lęk przed lataniem włącza się dużo wcześniej niż silniki samolotu. Jednak aerofobię można zwalczyć. Podpowiadamy, jak to zrobić

Księgarnia na jednym z lotnisk w Londynie, na półce przy kasie sterta książek. W ciągu godziny niemal znika, bo co drugi klient kupuje egzemplarz „Flying without Fear”, czyli „Latanie bez lęku”. Publikacja ledwie weszła na rynek, a już stała się bestsellerem. Podręcznik powstał na bazie kursu, który od 13 lat prowadzą linie Virgin Atlantic (od kilku miesięcy również jako specjalna aplikacja na iPhone’a).

– Prowadzenie rozmaitych szkoleń wymagało ode mnie częstych podróży – wspomina Richard Conway, współtwórca kursu. – Im bardziej ich unikałem, tym bardziej się bałem. Gdy w końcu stwierdziłem, że muszę zwalczyć aerofobię, nie znalazłem żadnych specjalistów, którzy mogliby mi pomóc. Byłem tak zdesperowany, że o mało co nie wynająłem prywatnego odrzutowca z doświadczonym, dobrze wyszkolonym pilotem. Zakładałem bowiem, że jeśli poznam tajniki działania samolotu, zacznę mieć poczucie jakiej takiej kontroli i lęk minie. W końcu zwróciłem się do Virgin Atlantic i wspólnie z nimi zorganizowałem kurs. Od tego czasu przeszkoliliśmy tysiące osób, a skuteczność mamy ponad 90-procentową.

Dziś podobne kursy organizują też inne linie lotnicze (na przykład http://www.militarne-borne.pl/ . I choć kosztują one nawet równowartość tysiąca złotych, odbywają się kilka razy w miesiącu, a na niektóre (zwłaszcza w dużych miastach czy te skierowane do dzieci) trzeba się rejestrować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. 

My co prawda nie zorganizujemy ci krótkiego pokazowego lotu ani nie dobierzemy zestawu muzyki relaksacyjnej, ale nasze rady, które zebraliśmy od psychologów, pilotów i stewardes, przekonają cię, że latanie nie jest straszne.

Wypijmy za błędnik

Pierwsza sprawa to zrozumienie źródła problemu. Aerofobia to lęk, nie strach. – Ten pierwszy jest właściwie nieracjonalny, drugi wynika z konkretnego zagrożenia – tłumaczy doktor Hanna Bednarek, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej specjalizująca się w psychologii lotniczej. – Sposobem na pokonanie lęku może być jednak użycie jak najbardziej racjonalnych, logicznych argumentów.

Przede wszystkim – jakkolwiek banalnie to brzmi – nie wstydź się swojego lęku. Tym bardziej że nie jesteś w wąskim gronie. Latania boi się co piąty dorosły człowiek, a więc tylko w Polsce masz około pięciu milionów towarzyszy niedoli.

Zdaniem psychologów w większości przypadków aerofobia ma swe źródło w poczuciu braku kontroli. To dość naturalne, że przebywanie w kupie żelastwa na wysokości 11 kilometrów sprawia ci – delikatnie rzecz ujmując – pewien dyskomfort. Nie odczuwamy go w samochodzie, bo doskonale wiemy, jak działa, czego możemy się po nim spodziewać, w dodatku zwykle znamy kierowcę. Tymczasem samolot to wciąż maszyna tajemnicza, groźna, wydająca podejrzane dźwięki. Na dodatek samo wznoszenie się w powietrze wywołuje atawistyczny strach. W końcu – jak przekonywała mnie ostatnio mocno zestresowana pani siedząca w sąsiednim fotelu – gdybyśmy byli stworzeni do latania, mielibyśmy skrzydła.

Nie pomagają nam też te części ciała, które mamy. Zmysł wzroku, znajdujący się w uchu wewnętrznym błędnik i obecne na całym ciele proprioceptory (odpowiedzialne za zmysł orientacji) nie radzą sobie z przetwarzaniem sygnałów dotyczących zmiany położenia i utraty poczucia grawitacji, a zmiany ciśnienia, zwłaszcza przy starcie i lądowaniu, wywołują bolesny ucisk na błony bębenkowe.

Nawet najbardziej zestresowanym lekarze i psycholodzy odradzają branie przed lotem leków uspokajających, chociażby dlatego, że nie wiadomo, jak zadziałają one w zestawieniu z adrenaliną. Natomiast na pewno poprawisz sobie samopoczucie, jeśli wcześniej wyposażysz się w cukierki – ssanie ich pobudzi produkcję śliny, której połykanie wyrówna ciśnienie w uszach. – Dobrze jest też zjeść wcześniej lekki posiłek, zwłaszcza bogaty w obniżającą stres glukozę, za to unikać należy wszystkiego, co podniesie poziom ekscytacji, czyli wszelkich napojów pobudzających, w tym mocnej kawy. Na pokładzie można wypić jednego drinka, ale nie więcej, bo z powodu zmniejszonej ilości tlenu w samolocie człowiek szybciej się upija – instruuje doktor Hanna Bednarek.

Spóźnialscy boją się bardziej

Stres związany z obawą przed lataniem to również efekt wielu innych napięć pojawiających się podczas przygotowań do lotu. – Najbardziej zestresowani są zwykle ci, którzy wbiegają na lotnisko w ostatnim momencie, po drodze ochrona przeszukuje ich bagaż podręczny, bo okazało się, że mają w nim niedozwolone rzeczy, a gdy wreszcie wpadają na pokład, dowiadują się, że ich torba nie mieści się do schowka. Potem te wszystkie stresy nie tylko przenoszą się na lęk związany z samym lotem, ale wręcz zostają z nim utożsamione. Dlatego ci, którzy boją się latać, powinni być na lotnisku przynajmniej dwie godziny przed odlotem – radzi doktor Bednarek. Warto też ciepło się ubrać, najlepiej na cebulkę – wiele osób jest pewnych, że trzęsą się ze strachu, a w rzeczywistości dygoczą z zimna. 

Sparaliżowani lękiem nie powinni latać w pojedynkę; ktoś bliski siedzący obok powoduje, że czujemy się o wiele bezpieczniej. Mimo że to wyjątkowo złudne poczucie. Z kolei zamiast modlić się w obliczu wyimaginowanej nadciągającej katastrofy, lepiej powtarzać sobie litanię statystyk. A te są wyjątkowo krzepiące. „Dziś do celu doleciało szczęśliwie milion osób” – taka informacja w wieczornych wiadomościach raczej się nie pojawi, bo media poruszają temat bezpieczeństwa lotu tylko wtedy, gdy zdarzy się jakaś tragedia. – To normalne, że boimy się śmierci czy katastrofy, ale statystycznie mamy małe szanse, że zdarzą się podczas naszego lotu – mówi Conway.

Żeby prawdopodobieństwo śmierci w wypadku było naprawdę duże, musiałbyś latać codziennie przez 19 tysięcy lat. Prawdopodobieństwo awarii silnika w nowoczesnym samolocie pasażerskim wynosi 1 do 10 milionów. A nawet jeśli się zdarzy, w samolocie jest kilka silników (ich liczba zależy od modelu maszyny), a lecieć z pełną prędkością można nawet na jednym. – Zresztą awaria to rzadkość. Jeśli coś idzie nie tak, w 80 procentach przypadków w grę wchodzi błąd człowieka. Technika zawodzi tylko w 13 procentach, a w 7 procentach pogoda.

W ubiegłym roku na całym świecie w katastrofach lotniczych zginęły 1103 osoby. Dla porównania: cztery razy więcej ludzi ginie rocznie tylko w Polsce w wypadkach samochodowych. Właściwie to nawet prędzej może się zdarzyć, że umrzesz zagryziony przez szczury niż podczas lotu samolotem.

W chwili zwątpienia pomyśl też ciepło o pilotach. W przeciwieństwie do kierowców samochodów, którzy po uzyskaniu prawa jazdy przez następne 50 lat puszczeni są samopas, ci nieustannie są szkoleni, co 6–12 miesięcy poddawani badaniom lekarskim, a raz na pięć lat muszą odnawiać licencję. Na symulatorach do znudzenia ćwiczą sytuacje kryzysowe. Dzięki temu w razie potrzeby są w stanie bezpiecznie – choć niekoniecznie komfortowo – wylądować, nawet jeśli jakimś cudem przestaną działać wszystkie silniki (co naprawdę jest mało prawdopodobne) albo gdy zawiodą systemy wysuwania kół. Nie panikują, gdy muszą lądować w burzy, śnieżycy czy we mgle, bo każdy ruch znają na pamięć.

Jeśli jednak podczas lotu nie przestajesz wymyślać mniej lub bardziej fantastycznych scenariuszy zbliżającej się katastrofy, dobrze, byś wiedział o kilku kwestiach:

• jeśli pilot dostanie ataku serca albo zatruje się kolacją, samolot i pasażerowie nie będą pozostawieni sami sobie. Jest przecież drugi pilot. A ten na wszelki wypadek zawsze dostaje co innego do jedzenia niż kolega;

• niemożliwe, żeby w czasie lotu drzwi same się otworzyły albo żeby zrobił to jakiś wariat. Obezwładnianie szaleńców załoga ma przećwiczone. Natomiast drzwi są wyposażone w wiele zabezpieczeń, którymi steruje się z kabiny pilotów. Poza tym różnica ciśnień w kabinie i na zewnątrz jest tak duża, że drzwi są niejako zassane. Nie dałoby im rady nawet 10 siłaczy;

• turbulencje, choć nieprzyjemne, nie są niebezpieczne. Richard Conway porównuje je do śladów na wodzie. – Tak jak na rzece tworzą się drobne fale czy kręgi, tak samo jest ze znajdującym się cały czas w ruchu powietrzem. Turbulencje są jak ślad zostawiony przez łódkę. A to, że piloci każą w tym czasie zapiąć pasy nie tylko pasażerom, ale i stewardesom, to nie kwestia zagrożenia katastrofą samolotową, ale na przykład uderzenia się o wózek z napojami – tłumaczy autor „Latania bez lęku”;

• dlaczego pod siedzeniami są kamizelki ratunkowe, a nie po prostu spadochrony? – Podstawowe szkolenie z obsługi spadochronu trwa kilka godzin. Wyobrażacie sobie przeprowadzanie go przed każdym startem? Poza tym, wierzcie mi lub nie, na pokładzie w sytuacji zagrożenia jest bezpieczniej niż poza nim – przekonuje Conway;

• uczucie krótkiego gwałtownego opadania, jakie pojawia się, gdy startujący samolot osiągnie wysokość około 500 metrów, to wynik zredukowania mocy silników przez pilota. Spowodowane jest ono koniecznością zmniejszenia natężenia hałasu ze względu na mieszkańców okolic lotniska. Jest czymś zupełnie normalnym, podobnie jak cały zestaw dźwięków wydawanych przez urządzenia w samolocie: odgłosy silników, wsuwanych i wysuwanych kół, uruchamiania klap skrzydłowych;

• stwierdzenie, że w wypadku katastrofy bezpieczniejsze są siedzenia z tyłu albo przy wyjściu awaryjnym, to mit. Ponieważ wiele osób w niego wierzy, chętniej siadają z tyłu. To dlatego w niektórych liniach lotniczych te miejsca są droższe. W rzeczywistości jednak wszystkie miejsca są równie bezpieczne.

Żeby w to wszystko uwierzyć, trzeba maksymalnie skupić się na logicznym myśleniu. Psycholog pracujący z uczestnikami kursu „Latanie bez lęku” przekonuje ich, że nie mogą sobie pozwolić nie tylko na luksus ataku paniki, ale nawet myślenia o locie. Mają za to wizualizować sobie gigantyczny znak stopu, który zakazuje im nakręcania spirali lęku. Aby pobudzić pracę odpowiedzialnej za racjonalne myślenie lewej półkuli, a wyciszyć prawą, wyobrażeniowo-lękotwórczą, w czasie lotu powinno się koncentrować na czytaniu, a najlepiej na rozwiązywaniu wszelkich łamigłówek, na przykład sudoku. Albo zacząć się zachwycać geniuszem ludzkiej myśli technicznej, która w ciągu stu lat z prymitywnych prób braci Wright na wzgórzach Karoliny Północnej przeobraziła się w gigantyczny przemysł, dzięki któremu dziennie podróżuje około sześciu milionów pasażerów.

Milena Rachid Chehab


1 komentarz:

  1. moze obserwacja za obserwacje ? dla mnie to bardzo wazne fajny blog http://lina-lina8.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń